Poznaliśmy się w 2007 roku w malowniczej Grecji... Wtedy nie wiedzieliśmy jak potoczą się nasze wspólne losy i planów na przyszłość nie było.

Połączyła nas wspólna pasja- żeglowanie i tak właśnie zaczęła się nasza przygoda na sy SANNY. Przez ponad rok przygotowywaliśmy JACHT i siebie do REJSU... no właśnie... od początku jasne było, ze PŁYNIEMY DOOKOŁA ŚWIATA.
Wyruszyliśmy w maju 2009 roku z Warns w Holandii i 28 marca tego roku zamknęliśmy pętlę wokółziemską. Nie, nie,... nie zakończyliśmy rejsu, ponieważ SY SANNY czeka na nas w Nowej Zelandii, a i my się tam w listopadzie wybieramy, żeby kontynuować zdobywanie Świata.

Całą historię płynięcia, naszych przeżyć, przygód i wszystko, co było związane z wyprawą postaram się zamieszczać na blogu, choć nie obiecuję systematyczności. W międzyczasie piszę książkę i w niej będę chciała opowiedzieć wszystko.

Nasz REJS stał się sposobem na życie...- życie wśród fal, pełne wyzwań, przygód, ciekawych ludzi!!! Pokochaliśmy WOLNOŚĆ, jaką daje tylko WIATR i WODA.

sobota, 28 lipca 2012


Mamy lato... wreszcie , tu w Europie Północnej trochę przygrzało. Zaraz się jakoś tak milej zrobiło i normalniej na duszy. Nie są to tropiki i pogoda nie utrzyma się pewnie długo, ale lepsze to, niż + 17 w środku lipca.
Z powodu właśnie tego polepszenia pogody wynikły nam w tygodniu przyjemne spotkania...
W poniedziałek naszło naszego Szefa- Zygę na grilowanie, więc przygotowaliśmy się mentalnie na wesoły wtorek. Piwo się lało, mięcho na grilu skwierczało- piękny dzień na Platzu!!!
Potem w środę musięliśmy jechać do Mariana i Ninki- naszych doktorów i tak jakoś kolejne grilowanie wyniknęło- od południa relaks, winko i żeberka.
Potem był czwartek- wielki dzień- Tomaszka urodziny... i tu znowu Zygi nas inwencją twórczą zaskoczył i zaproponował dzień w Holandii na jet ski. To był „hammer”. Te urodziny mój Kapitan będzie pewnie długo pamiętał. Wariowaliśmy na wodzie, grilowaliśmy.... a jakże, nawet narty wodne poszły w ruch.
Dziękujemy WAM za ten tydzień!!!


Gogol

wtorek, 24 lipca 2012


Jak zwykle zaczynam od przepraszania, że znowu zawaliłam... miałam pisać bardziej regularnie, a wyszło, jak wyszło... mam jednak usprawiedliwienie- w pracy byliśmy i czasu nie było. Właściwie to czas był, ale nie na internetowanie, tylko odpoczynek po każdym ciężkim dniu w 42stopniowych upałach- … jak ja kocham upały!!!

Przez 20 dni odwaliliśmy kawał dobrej roboty (to nie moje osobiste przechwalanie się, tak powiedział Martin- Boss). Tomek walczył z całą instalacją elektryczną, przerabiał z 110 na 220, zakładał nowe przyrządy elektroniczne, demontował, montował, podłączał i rozłączał. Ja wytargałam z jachtu 3 torby zbędnych kabli, rozebrałam sufity, ścianki, odkręciłam wszystkie luki na pokładzie- najpierw bałagan zrobiłam, a potem sprzątałam. Trochę pomagałam Tomkowi przy bardziej skomplikowanej robocie- jak było więcej rąk potrzebnych. Pracowaliśmy codziennie od 8mej do 17tej, potem chwila odpoczynku, jedzenie, ouzo i spanko- tak prze 20 pięknych, słonecznych greckich dni.
Nasłuchaliśmy się trochę, jak to Grecy źle mają, jak im ciężko idzie, jak to Niemcy żałują milionów, itd. … Patrzyliśmy na to z przymróżeniem oka i zamawialiśmy kolejną kolejkę ouzo!!!

Teraz znowu w domu- chwilka normalności, a za tydzień kolejna wyprawa- tym razem autem. Jedziemy z Sigim i Renatą do Polski na 10 dni. Jakby nie patrzeć- kolejny urlop. Ostatnio nawet Tomek stwierdził, że na moim nagrobku po śmierci będzie napisane „Gogol- urodziła się 19.01 1982, zmarła- wtedy i wtedy- żyła …... na urlopie”. Ja w tym złego nic nie widzę, bo jak pracować trzeba, to trzeba, a jak nie trzeba, to... wiadomo- urlop.

Jak widzicie dołożyłam na bloga kilka slajdów i dane techniczne jachtu. Zapraszam do oglądania.
Ach, jeszcze z takich bardzo smutnych rzeczy, to ponad tydzień temu zmarł na zawał serca nasz kolega- Tomek Lewandowski- wielki Żeglarz. Więcej info na stronie: www.zeglarz.net

Teraz kończę, bo właśnie Parentsy dzwonią, i relacje z ostatnich dni szczegółową muszę zdać.

...no i na zakupy muszę, bo Tomaszka urodziny tuż, tuż...


Gogol