Tym razem naprawdę nie
wiem od czego zacząć.
Długo nie pisałam, bo
powodów było sporo. I to wcale nie chodzi o brak wydarzeń i tego,
co się nie działo. Nastąpiły zmiany... wielkie zmiany i cała
reszta zeszła na dalszy plan.
Napiszę więc krótko i
prosto- Ja- Gogol- odchodzę z pokładu SANNY. Decyzja już podjęta,
bilet do Europy kupiony. Niech nikt się nie doszukuje przyczyn, bo
to próżne. Wyjeżdżam i koniec. Zostawiam Tomaszka samego. Wiem,
wiem- podła jestem, zachowuję się nie fair, ale tak czuję.
Próbowałam z tym walczyć, ale się nie dało. Starałam się,
chciałam bardzo, ale dobrymi chęciami to piekło wybrukowane jest.
Zawiodłam Tomka na całej linii, zawiodłam Was wszystkich.... i
chyba przeprosiny na nic się tu nie zdadzą.
Tomaszek zawsze mówił,
że ułańską fantazję mam, która mnie pewnie kiedyś zgubi.
Cóż...
Wylatuję z Nowej Zelandii
z końcem lutego. Tomek zostaje na Sanny i w maju planuje żeglować
w kierunku Morza Śródziemnego. Nie będzie to łatwe. Samotna
żegluga przez trudną Cieśninę Torresa, Ocean Indyjski i Atlantyk
bez znajomości angielskiego ma małe szanse powodzenia. Tak więc
chętni do żeglowania z Nowej Zelandii do Europy mile widziani!
Kapitan zaprasza na
pokład.
Napisałam na blogu,
ponieważ prędzej czy później i tak wszyscy się dowiedzą, a
Tomek może w ten sposób uniknie bolesnego tłumaczenia i
powtarzania tej samej historii.
Gogol