Sobota 29.03 2013 druga pruba
nowego pisarza .
Napewno
moje teksty nie będą tak interesujące jak poprzedniego Pisarza,ale
będę się starał jak najlepiej i bez byków. Dzisiaj minoł
miesiąc od wyjazdu Gogolka,dla mnie to prawie jak pół wieku.Wiele
niprzespanych nocy,dni w których nie mogłem znaleźć miejsca aby
nie myśleć. Wiele alkocholu przepłynęło przez mój
organizm iwszystko na nic. Myślę dalej.
Nie chcę za nic obwiniać Gogola,bo to jak Ona mówi
Poniosła Ją Ułańska fantazja a na to jeszcze lekarstwa nie ma.
Winnych musi być dwoje.Jedna ze znajomych powiedziała Naważyłeś
se piwa staruchu to teraz je musisz wypić. WIĘC piję. GOGOL
WYJECHAŁ iKONIEC..
W pierwszych dniach nie miałem ochoty na nic.Ale wreszcie zabrałem
się tak ostro do roboty że spieprzyłem sobie kolano.Po dwuch
dniach z punkcią w klinice i paru dniach antybiotyku wszystko
wróciło do normy.aby nie być sam i zmienić myśli poszedłem na
dwa tygodnie popracować do Karolain.Roboty zakończone,więc
wróciłam na Jacht.Cały czas w tych trudnych iwspierała mnie
Rodzina Szostków a szczególnia Sławek za co jestem bardzo
wdzięczny. Teraz intensywnie przygotowuję Jacht do wypłynięcia
iposzukuję Załogantki lub Załoganta,ale o tym już następnym
razem bo nie będzie później oczym pisać. Kap.Tomek.
Poznaliśmy się w 2007 roku w malowniczej Grecji... Wtedy nie wiedzieliśmy jak potoczą się nasze wspólne losy i planów na przyszłość nie było.
Połączyła nas wspólna pasja- żeglowanie i tak właśnie zaczęła się nasza przygoda na sy SANNY. Przez ponad rok przygotowywaliśmy JACHT i siebie do REJSU... no właśnie... od początku jasne było, ze PŁYNIEMY DOOKOŁA ŚWIATA.
Wyruszyliśmy w maju 2009 roku z Warns w Holandii i 28 marca tego roku zamknęliśmy pętlę wokółziemską. Nie, nie,... nie zakończyliśmy rejsu, ponieważ SY SANNY czeka na nas w Nowej Zelandii, a i my się tam w listopadzie wybieramy, żeby kontynuować zdobywanie Świata.
Całą historię płynięcia, naszych przeżyć, przygód i wszystko, co było związane z wyprawą postaram się zamieszczać na blogu, choć nie obiecuję systematyczności. W międzyczasie piszę książkę i w niej będę chciała opowiedzieć wszystko.
Nasz REJS stał się sposobem na życie...- życie wśród fal, pełne wyzwań, przygód, ciekawych ludzi!!! Pokochaliśmy WOLNOŚĆ, jaką daje tylko WIATR i WODA.
Połączyła nas wspólna pasja- żeglowanie i tak właśnie zaczęła się nasza przygoda na sy SANNY. Przez ponad rok przygotowywaliśmy JACHT i siebie do REJSU... no właśnie... od początku jasne było, ze PŁYNIEMY DOOKOŁA ŚWIATA.
Wyruszyliśmy w maju 2009 roku z Warns w Holandii i 28 marca tego roku zamknęliśmy pętlę wokółziemską. Nie, nie,... nie zakończyliśmy rejsu, ponieważ SY SANNY czeka na nas w Nowej Zelandii, a i my się tam w listopadzie wybieramy, żeby kontynuować zdobywanie Świata.
Całą historię płynięcia, naszych przeżyć, przygód i wszystko, co było związane z wyprawą postaram się zamieszczać na blogu, choć nie obiecuję systematyczności. W międzyczasie piszę książkę i w niej będę chciała opowiedzieć wszystko.
Nasz REJS stał się sposobem na życie...- życie wśród fal, pełne wyzwań, przygód, ciekawych ludzi!!! Pokochaliśmy WOLNOŚĆ, jaką daje tylko WIATR i WODA.
piątek, 29 marca 2013
Sobota 29.03 2013 druga pruba
nowego pisarza .
Napewno
moje teksty nie będą tak interesujące jak poprzedniego Pisarza,ale
będę się starał jak najlepiej i bez byków. Dzisiaj minoł
miesiąc od wyjazdu Gogolka,dla mnie to prawie jak pół wieku.Wiele
niprzespanych nocy,dni w których nie mogłem znaleźć miejsca aby
nie myśleć. Wiele alkocholu przepłynęło przez mój
organizm iwszystko na nic. Myślę dalej.
Nie chcę za nic obwiniać Gogola,bo to jak Ona mówi
Poniosła Ją Ułańska fantazja a na to jeszcze lekarstwa nie ma.
Winnych musi być dwoje.Jedna ze znajomych powiedziała Naważyłeś
se piwa staruchu to teraz je musisz wypić. WIĘC piję. GOGOL
WYJECHAŁ iKONIEC..
W pierwszych dniach nie miałem ochoty na nic.Ale wreszcie zabrałem
się tak ostro do roboty że spieprzyłem sobie kolano.Po dwuch
dniach z punkcią w klinice i paru dniach antybiotyku wszystko
wróciło do normy.aby nie być sam i zmienić myśli poszedłem na
dwa tygodnie popracować do Karolain.Roboty zakończone,więc
wróciłam na Jacht.Cały czas w tych trudnych iwspierała mnie
Rodzina Szostków a szczególnia Sławek za co jestem bardzo
wdzięczny. Teraz intensywnie przygotowuję Jacht do wypłynięcia
iposzukuję Załogantki lub Załoganta,ale o tym już następnym
razem bo nie będzie później oczym pisać. Kap.Tomek.
Sobota 29.03 2013 druga pruba
nowego pisarza .
Napewno
moje teksty nie będą tak interesujące jak poprzedniego Pisarza,ale
będę się starał jak najlepiej i bez byków. Dzisiaj minoł
miesiąc od wyjazdu Gogolka,dla mnie to prawie jak pół wieku.Wiele
niprzespanych nocy,dni w których nie mogłem znaleźć miejsca aby
nie myśleć. Wiele alkocholu przepłynęło przez mój
organizm iwszystko na nic. Myślę dalej.
Nie chcę za nic obwiniać Gogola,bo to jak Ona mówi
Poniosła Ją Ułańska fantazja a na to jeszcze lekarstwa nie ma.
Winnych musi być dwoje.Jedna ze znajomych powiedziała Naważyłeś
se piwa staruchu to teraz je musisz wypić. WIĘC piję. GOGOL
WYJECHAŁ iKONIEC..
W pierwszych dniach nie miałem ochoty na nic.Ale wreszcie zabrałem
się tak ostro do roboty że spieprzyłem sobie kolano.Po dwuch
dniach z punkcią w klinice i paru dniach antybiotyku wszystko
wróciło do normy.aby nie być sam i zmienić myśli poszedłem na
dwa tygodnie popracować do Karolain.Roboty zakończone,więc
wróciłam na Jacht.Cały czas w tych trudnych iwspierała mnie
Rodzina Szostków a szczególnia Sławek za co jestem bardzo
wdzięczny. Teraz intensywnie przygotowuję Jacht do wypłynięcia
iposzukuję Załogantki lub Załoganta,ale o tym już następnym
razem bo nie będzie później oczym pisać. Kap.Tomek.
sobota, 2 marca 2013
Tom i Gogol: Dziś zaczynamy!Yeahhhhhhhhh
No ale zanim bedzie kontynuacja napisze troche o urlopie na poludniowej wyspie.
Po pierwsze pogoda byla zejebista. Popadywalo tylko jeden dzien, a poza tym, to Gogol nawet sie dosc opalil i skora z nosa zlazila. Nalazilismy sie, nawalilismy kilometrow prawie 3 tysiace, natrzaskalismy fotek- to znaczy Gogol natrzaskal no i caly urlop- nasze ostatnie 2 tygodnie razem - wyszedl super. Nasz camper okazal sie wiekszy niz oczekiwalismy. Wszystko bylo- nawet mikrofalowka i 2 podwojne lozka. Jesli chodzi o strone hotelowo-gastronomiczna, to spisal sie na medal. Gorzej bylo od strony motoryzacyjne- ciezko mial pod kazda wieksza gorke i ledwo zipal na stromych zakretach... no ale wszedzie, gdzie chcielismy, to dojechalismy i cali, bez uszczerbku na zdrowiu wrocilismy do Whangarei.
Cala wyprawa zaczela sie w Christchurch i biegla wzdluz wybrzeza na poludnie, potem na zachod, na polnoc i z powrotem do "trzesacego sie miasta". Zatrzymywalismy sie ta, gdzie przewodniki radzily i w sumie wiekszosc, co warte bylo zobaczenia, to widzielismy.
W nastepnym poscie napisze dokladnie co, a teraz jeszcze kilka fotek dla oka... dla Was.
Po pierwsze pogoda byla zejebista. Popadywalo tylko jeden dzien, a poza tym, to Gogol nawet sie dosc opalil i skora z nosa zlazila. Nalazilismy sie, nawalilismy kilometrow prawie 3 tysiace, natrzaskalismy fotek- to znaczy Gogol natrzaskal no i caly urlop- nasze ostatnie 2 tygodnie razem - wyszedl super. Nasz camper okazal sie wiekszy niz oczekiwalismy. Wszystko bylo- nawet mikrofalowka i 2 podwojne lozka. Jesli chodzi o strone hotelowo-gastronomiczna, to spisal sie na medal. Gorzej bylo od strony motoryzacyjne- ciezko mial pod kazda wieksza gorke i ledwo zipal na stromych zakretach... no ale wszedzie, gdzie chcielismy, to dojechalismy i cali, bez uszczerbku na zdrowiu wrocilismy do Whangarei.
Cala wyprawa zaczela sie w Christchurch i biegla wzdluz wybrzeza na poludnie, potem na zachod, na polnoc i z powrotem do "trzesacego sie miasta". Zatrzymywalismy sie ta, gdzie przewodniki radzily i w sumie wiekszosc, co warte bylo zobaczenia, to widzielismy.
W nastepnym poscie napisze dokladnie co, a teraz jeszcze kilka fotek dla oka... dla Was.
Subskrybuj:
Posty (Atom)