30.06.2013.
Minał prawie miasiąc.W
międzyczasie dopłyneliśmy do Vanuatu.Ale po kolei.
W Nowej Kaledonii
Dokoptowala nowa Załogantka,miała być wspaniała żeglarką
znającą się na żemiośle ale niestety nie sprawdziła się więc
musiałem na Vanuatu kupić jej tiket do domu i 04.07 wraca do
ojczyzny gdzie jej miejsce. W Nowej Kaledoni po zwiedzeniu wyspy
przedłużył się nam pobyt o tydzien.Podczas kontroli masztu
zauważyłem rys spawu na maszcie przy salingu,nie pozostało nic
innego trzeba było spawać,to jednak nie takie proste spawanie
aluminium w Nowej Kaledonii.Do tej operacji trzeba było położyć
maszt,z masztu wyciągnąć kable i liny plastikowe rury osłaniające
kable aby przy spawaniu się nie popaliły.Brak pradu w porcie
znalezienie spawacza termin z dżwigiem,wszystko to trwało tydzień.Z
kasą jachtową lżejszą o 800 Euro 22.06 wypłyneliśmy z NK i25.06
dotarliśm do Port Villa w Vanuatu. Żegluga częsciowo ostro do
wiatru pużniej w półwietrze minęła przy wietrze do 32 kn w miare
szybko. Po drodze pękł ściągacz od achtersztagu,szybka naprawa
oprucz zniszczonej anteny od UKW bez strat.Przyczyna usrany
amerykański ściągacz który dostałem w zamian za Led żarówki od
kolegi żegiarza w Panamie,wszystko co amerykańskie jest do dupy
Moje zdanie na ten temat...
Teraz kontynuacja urlopu
na Vanuatu a potem w kierunku na Salomony.
Maria coraz lepiej
przyzwyczaja się do życi na yachcie i robi postępy w
żeglarstwie,więc wszystko na dobrej drodze.
Z pokładu Sy Sanny kap.
Tomek.
Pozdrowienia dla
wszystkich kibiców Maria i Tomek.