Poznaliśmy się w 2007 roku w malowniczej Grecji... Wtedy nie wiedzieliśmy jak potoczą się nasze wspólne losy i planów na przyszłość nie było.

Połączyła nas wspólna pasja- żeglowanie i tak właśnie zaczęła się nasza przygoda na sy SANNY. Przez ponad rok przygotowywaliśmy JACHT i siebie do REJSU... no właśnie... od początku jasne było, ze PŁYNIEMY DOOKOŁA ŚWIATA.
Wyruszyliśmy w maju 2009 roku z Warns w Holandii i 28 marca tego roku zamknęliśmy pętlę wokółziemską. Nie, nie,... nie zakończyliśmy rejsu, ponieważ SY SANNY czeka na nas w Nowej Zelandii, a i my się tam w listopadzie wybieramy, żeby kontynuować zdobywanie Świata.

Całą historię płynięcia, naszych przeżyć, przygód i wszystko, co było związane z wyprawą postaram się zamieszczać na blogu, choć nie obiecuję systematyczności. W międzyczasie piszę książkę i w niej będę chciała opowiedzieć wszystko.

Nasz REJS stał się sposobem na życie...- życie wśród fal, pełne wyzwań, przygód, ciekawych ludzi!!! Pokochaliśmy WOLNOŚĆ, jaką daje tylko WIATR i WODA.

środa, 15 sierpnia 2012


Jak to bylo z tymi latami tlustymi i chudymi…? …, ze ktore najpierw, bo u nas to na przemian- a ostatnio, to nawet  raczej pod gore. Zaczelo sie od tego, ze nasz wierny , niezawodny laptop pewnego pieknego popoludnia zawiodl. Stalo sie to 2 tygodnie temu I do dzis jakos sie nie wskrzesil. Bylismy wiec bez internetu przed wyjazdem do Polski, w Polsce, no i dopiero teraz, jak wrocilismy, to wspanialomyslna Renata pozyczyla nam na kilka dni swoj laptop. Nie grzebie w ustawieniach czcionki i jezyku, bo nie chce nic w jej komputerze namieszac i stad polskich znakow w poscie brak…, ale chyba przeczytac sie da…
Tomaszek wlasnie lezy na stole… operacyjnym. Wykrajaja mu polowe tarczycy. Czekam tylko na telefon jak juz dojdzie do siebie i jade do szpitala.
Z bardziej przyjemnych wydarzen ostatniego tygodnia, to jak juz pewnie wiekszosc z Was wie- bylismy w Polsce. Odwiedzilismy stare katy- tym razem Slask i Zakopane. Pogoda nawet nie zawiodla, choc moglo byc kilka stopni wiecej. No wlasnie…, teraz tez sie czaje na lezaczek, ale co chwila slonce zachodzi i tylko bym sie wkurzala.  Jeszcze zdarze sie wygrzac- w Cannes na przyklad- od przyszlego tygodnia. …tak , tak… lansowac sie jade do mojej kolezanki Beaty-jeszcze z przedszkola.  Potem na poczatku wrzesnia impreza na Platzu- 20 lat firmy naszego Sigi…oj bedzie sie dzialo!!!!
Bilety do Nowej Zelandii tez juz kupione- lecimy dokladnie w polowie listopada- wreszcie, bo juz nam zmierzlo to europejskie lato, urzedy, banki, szpitale, przepisy, zakazy i cala reszta… tylko nasi przyjaciele nas tu przy zyciu trzymaja i dzieki Nim mozemy usmiech miec na twarzach. Prawda jest, ze odzwyczailismy sie od stresu, polityki, pospiechu, itd. i teraz jakos nam trudno tu zyc.