Poznaliśmy się w 2007 roku w malowniczej Grecji... Wtedy nie wiedzieliśmy jak potoczą się nasze wspólne losy i planów na przyszłość nie było.

Połączyła nas wspólna pasja- żeglowanie i tak właśnie zaczęła się nasza przygoda na sy SANNY. Przez ponad rok przygotowywaliśmy JACHT i siebie do REJSU... no właśnie... od początku jasne było, ze PŁYNIEMY DOOKOŁA ŚWIATA.
Wyruszyliśmy w maju 2009 roku z Warns w Holandii i 28 marca tego roku zamknęliśmy pętlę wokółziemską. Nie, nie,... nie zakończyliśmy rejsu, ponieważ SY SANNY czeka na nas w Nowej Zelandii, a i my się tam w listopadzie wybieramy, żeby kontynuować zdobywanie Świata.

Całą historię płynięcia, naszych przeżyć, przygód i wszystko, co było związane z wyprawą postaram się zamieszczać na blogu, choć nie obiecuję systematyczności. W międzyczasie piszę książkę i w niej będę chciała opowiedzieć wszystko.

Nasz REJS stał się sposobem na życie...- życie wśród fal, pełne wyzwań, przygód, ciekawych ludzi!!! Pokochaliśmy WOLNOŚĆ, jaką daje tylko WIATR i WODA.

sobota, 28 września 2013



Dzis 30.09. Jajapura.
Czas szybko leci ostatnio pisałem z Honiary gdzie czekaliśmy na pompę wodną z Ameryki zamiast 7 dni 4 tygodnie,na szczęście doszła szybki montaż i 29.08 start na dalsze wyspy Solomonów.Mieliśmy zamiar zabrać syna policianta Denewer który był naszym przewodnikiem wHoniara ale z powadu czekania na pompę nasz pobyt w Solomonach musieliśmy skrócić. Następna wyspa widzę fajną zatoczkę z koralami,spragnieni czystej wody rzuciłem kotwicę i w parę minut pózniej Maria podziwiała korale,ja popłynąłem do oddalonej o 100m bezludnej wyspy ostatnie 20mwoda była bardzo płytka kiedy wstawałem w ostatniej chwili zobaczyłem nos krokodyla nie wiem kto bardziej się przestraszył ale on uciekł miał około 1,5m.Wyszedłem na brzeg rozglądając się za mamą tą poznaliśmy dnia następnego miała 4m,zawołalem aby Maria wyszła na Sanny i przypłynęła po mnie dingi myślała że Ją robie w jajo ale jak nie zawsze mnie posłuchała. Następnego dni popłyneliśmy do nastepnej wyspy kiedy rzuciłem kotwice po paru minutach z sąsiedniej wyspy podpłynoł do nas kanu w asyście dwóch innych i właściciel stwierdził że jest Chiefem i zarządał 25 euro za przenocowanie.Podniosłem więc kotwice i podłyneliśmy w kierunku Papua na Munda Atol.Aby dopłynąć do celu czekała nas 4 godyinny slalom między rafami mapa przesunięta o 1 mile do rzeczywistości o zmroku zjawili się tubylcy i pomogli w nawigacji dojść do celu.Dwa dni odpoczynku wymuszone niekorzystnym wiatrem i płyniemy do Gizo miejsca wymeldowania z Solomonów. Tam ta sama historia slalom między rafami bez mapy. Dnia następnego odprawa i odjazd do Papua Nowa Gwinea. Misto odprawy Rabaul z aktywnym wulkanem który wyziewa niesamowite ilośći popiołu 4 dni oczekiwania w chmurach pyłu na odprawę,poczterech dniach nerwówki i zapłacie 200 euro jesteśmy w Papua N G.Jedyną rozrywką była wyprawa całodniowa z miejscowymi dzieciakami na wzgórze obok wulkanu. Następny cel Peters Hafen. W ostatnią noc w Rabaul odwiedyiny złodzieja który opróżnił nam kokpit między innymi kamizelka ratunkowa i wszystkie nasze buty czyli dalej boso przez świat. W Peter Hafen trudne podejście bez mapy jazda po koralach i kotwiczymy za 15 euro i dwa piwa. Nastepne miejsca to Wewak Muschubay do Wanimo.Odprawa 2 dni załatwienie Wizy do Indonezji.Jesteśmy w Inonezji,wyprawa przez Solomony i Papua Nowa Gwinea nie była tego warta.